Tylko to sobie wyobraź: na zewnątrz pada, jest ponuro i zimno. A Ty siedzisz przed kominkiem, jest ciepło, przytulnie i bezpiecznie. Owija Cię Twój ulubiony, miękki koc, kot mruczy na kolanach, z głośników sączy się przyjemna, nastrojowa muzyka. Gdzieś palą się jaśminowe świeczki, na stoliku paruje gorące kakao, a obok Ciebie siedzi miłość Twojego życia.
Wszystko jest idealnie, oprócz tego, że masz tyle roboty, że nie możesz odpocząć ani na sekundę. Tyrasz jak niedźwiedź brunatny na Kamczatce podczas połowu łososi. Nie możesz odejść ze stanowiska, nie możesz zrobić sobie przerwy, nie możesz wyjść na siku.
Siku! Właśnie o tym będziemy dzisiaj rozmawiać. Bo cała powyższa wizja: miło, ciepło, przytulnie, bezpiecznie i ukochana osoba obok, dotyczy bardzo konkretnej struktury w Twoim organizmie: nerek.
Bardzo sprytne położenie nerki
Ich położenie jest zachwycające: siedzą sobie bezpiecznie w loży nerkowej (to ten pokój z kominkiem, kocem i ciepłym kakao). Każdą z nich otacza torebka włóknista nerki, niczym ulubiony, miękki sweter. Dodatkowo otula je okołonerkowa torebka tłuszczowa – jak najprzytulniejszy, najprzyjemniejszy na świecie kożuszek utkany z ciepełka i wygody. A to wszystko otoczone powięzią nerkową, schowane bezpiecznie niczym domek w ośnieżonych górach. Żeby żadna jesienna plucha nie miała dostępu do przytulnego sanktuarium naszych małych fasolek.
Przerwa na gotowane jajka!
Mój dwuletni syn bardzo lubi gotowane jajka (wiem, że to dość niespodziewana zmiana tematu). Problem polega na tym, że kiedy próbuje jeść je widelcem, ta dość trudna sztuka wychodzi mu, mówiąc delikatnie, nieprecyzyjne. To znaczy, że jajko jest na nim, na stole, na palcach i we włosach. W różnych stanach skupienia. Po śniadaniu, kiedy wykonuję jedną z moich przeulubionych czynności rodzicielskich, zwaną “myciem garów”, muszę się zająć talerzykiem pełnym smętnych placków jajecznej pasty. Wkładam naczynie pod strumień wody, opłukuję i odkładam na suszarkę.
Resztki niezaakceptowanego jajka zostają na sitku w odpływie czekając na swoją podróż do kubła na śmieci. Talerz jest czysty, a spływająca woda nie zatyka odpływu jajecznym ochłapem. Wszystko dlatego, że mam sitko – sprytne urządzenie chroniące mnie przed wątpliwą przyjemnością korzystania z usług hydraulika i wysłuchiwania uwag na temat lepszego dobierania dziecięcej diety pod kątem zapchanych rur w zlewie.
…I wracamy do nerek
Takim założonym na odpływ sitkiem są Twoje nerki. Nieustannie filtrują przepływającą przez nie krew. A statystyki są naprawdę imponujące: jedna nerka ma wymiary ok 12 x 6 x 3 cm. Wracając do dziecięcych analogii: bucik mojego dwulatka jest sporo większy od mojej nerki. Ale bucik mojego dwulatka nie przetwarza około 1700 litrów płynu dziennie! Chyba, że naprawdę bardzo padało, a ja nie zdążyłam zareagować, kiedy wskoczył w największą błotną kałużę w mieście.
Ale wróćmy do statystyk: nerki filtrują ok 1700 litrów krwi na dobę, co prowadzi do wytworzenia około 170 litrów moczu pierwotnego. Z niego, na koniec, z organizmu wypływa 1,7 litra moczu ostatecznego. Chociaż te statystyki są nic nie warte, jeśli właśnie jesteś w ciąży. Wtedy wiadomo, że to nie jest 1,7 litra na dobę, a jakieś 1700000 litrów przekładających się na 23878492 wizyt w toalecie).
Czy nerki mogą iść na urlop?
Dlaczego nerki muszą tak ciężko pracować? Przez cały czas, kiedy czytasz ten tekst, w Twoim ciele krąży około 5 litrów krwi. Krąży, to znaczy, że średnio co 30 sekund wraca do tego samego miejsca, w którym była przed chwilą. Przy każdym takim okrążeniu przepływa przez nerki, które oczyszczają ją ze zbędnych produktów przemiany materii, toksyn czy metabolitów leków.
Ale nie tylko: filtrując krew, nerki decydują co zostawić we krwi, a czego się pozbyć. Jesteś przed obiadem? Twojemu organizmowi przyda się nieco więcej soli. Nerki odpowiednio sterują filtracją, żeby potrzebną ilość zatrzymać w organizmie. Na kolację była wędzona szprotka? Nie ma problemu, nerki pozbywają się nadmiaru soli wypraszając ją delikatnie do toalety. To genialny system.
Ale oprócz regulacji tego, co znajduje się w Twojej krwi, fasolki robią naprawdę sporo innych rzeczy: pomagają utrzymać stałe ciśnienie krwi i kontrolować procesy chemiczne w niej zachodzące. Metabolizują witaminę D. Potrafią zakwaszać mocz, dzięki czemu mają wpływ na Twoją równowagę kwasowo-zasadową.
To naprawdę dużo pracy i ogromna odpowiedzialność!
Z krwi prosto do toalety
Mocz ostateczny spływa układem kielichowym do miedniczki nerkowej. Miedniczka nerkowa to taki wielki port otwarty na wszystkie statki świata (czyli wszystkie rodzaje moczu, ale niestety także na kamienie nerkowe). To, co jest naprawdę bardzo ciekawe w anatomii nerek, to fakt, że układ moczowy nigdy nie jest drożny na całej swojej długości. Mięśnie gładkie kielichów i miedniczki umożliwiają odcinkowe skurcze tych struktur. To znaczy, że co jakiś czas mocz ma “odciętą drogę ucieczki” i może kierować się tylko w dół moczowodu. Nie może wrócić do miejsca, gdzie powstał (tym miejscem jest nerkowy nefron) po fotografię babci i ulubioną poduszkę z wyhaftowaną niezapominajką.
Mocz trafia do pęcherza moczowego, a kiedy ten jest już odpowiednio napełniony, daje Ci znać, że już czas poszukać toalety. Albo ustronnego krzaczka.
Dzisiaj, podczas popołudniowego sikania, które będzie dokładnie takie samo, jak tysiące sikań wcześniejszych i tysiące sikań późniejszych, poklep się po plecach (w tym miejscu, gdzie kończą się żebra) i pomyśl do swoich nerek “naprawdę bardzo dobra robota. Mogłybyście tylko robić sobie przerwę, kiedy jestem w kinie”.