Spróbuj przypomnieć sobie teraz Twoją drogę do szkoły.
Ubierasz buty, zamykasz za sobą drzwi, wybierasz doskonale znany Ci kierunek. Stopy niosą Cię same. Jednak po drodze zaczynają się dziać rzeczy bardzo dziwne. Pojawiają się ścieżki, których jeszcze wczoraj nie było, droga nagle skręca w prawo, mimo że przecież na pewno wiodła prosto. Mijasz jezioro, którego nie rozpoznajesz. Pojawia się rozwidlenie, a potem jeszcze jedno. Nagle prosty spacer, który wydawało Ci się, że dobrze znasz, staje się kompletnie nieznaną Ci mapą. Zaskakujące rozwidlenia, drogi na skróty i skrzyżowania prowadzą Cię w miejsce, które pierwotnie wcale nie było Twoim celem.
Co tu się właśnie stało?
Właśnie tym jest pamięć – wciąż zmieniającą się mapą, gdzie połączenia, skróty i wytyczone ścieżki ulegają nieustającym przekształceniom.
Wyobraź sobie, że Twoja droga do szkoły jest konstelacją. Kiedy o niej myślisz, przypominają Ci się Twoje ulubione fioletowo-różowe buty na rzepy ze świecącą podeszwą (no dobrze, to są akurat moje ulubione buty). Zaraz potem przypomina Ci się sytuacja, w której te buty dała Ci mama. Przypominasz sobie, że miała wtedy na sobie sukienkę w maki. Maki kojarzą Ci się z pewnym wieczornym spacerem, kiedy dziadek pokazywał Ci rosnące na polu za domem kwiaty. To z kolei przywołuje we wspomnieniach zapach, jaki unosił się na poddaszu u babci, kiedy w lecie suszyła lipę. Pamiętasz, jak kruche kwiaty łamały się pod naciskiem opuszek palców, a kurz unosił się w świetle wpadającego przez okno popołudniowego słońca.
Hej, a przecież wyszliśmy tylko z domu do szkoły w ulubionych butach! Uruchomiliśmy właśnie dziesiątki neuronalnych konstelacji: nie tylko same wspomnienia, ale także towarzyszące im odczucia. Zapachy, dźwięki, ciepło letniego słońca na skórze. Konstelacje połączone z konstelacjami, połączone z konstelacjami, połączone z konstelacjami.
Pamięć jest gigantycznym rezerwuarem… wszystkiego, co zarejestrowały Twoje zmysły, a Twój hipokamp z jakiejś przyczyny uznał za ważne. Możemy wyróżnić bardzo, bardzo wiele rodzajów pamięci: znaną Ci na pewno krótko i długotrwałą. Ale także operacyjną, deklaratywną, semantyczną, epizodyczną, procesualną, nieświadomą… mogłabym jeszcze wymieniać.
Jest też pamięć węchowa, wzrokowa, słuchowa, smakowa, dotykowa czy bólowa. I często są one uruchamiane w tym samym momencie – wspominając urodziny babci myślisz o zimnym popołudniu, przesolonym rosole, głośnym “ciaps”, z jakim nitka rosołowego makaronu wylądowała na Twoim odświętnym, sztywno wyprasowanym uniformie. Przy wspominaniu biorą udział wszystkie nasze zmysły.
Czy jest jakaś anatomia pamięci?
Jak widać, pamięć jest bardzo złożona. Również jej anatomia nie należy ani do zagadnień łatwych, ani do końca zrozumiałych i wyjaśnionych.
W odbiorze, przetwarzaniu i magazynowaniu informacji bierze udział cały Twój ośrodkowy układ nerwowy. Każda informacja trafiająca do OUN wywołuje liczne reakcje efektorowe w Twojej naprawdę ogromnej sieci neuronalnej. Na końcu tego procesu część tych informacji będzie zmagazynowana jako pamięć długotrwała – w postaci engramów białkowych.
Świeże informacje zbierane są w ośrodkach przedczołowych kory mózgowej, przesyłane do hipokampa, który je odpowiednio przetwarza, a następnie wysyła do różnych ośrodków całej kory mózgowej. No, chyba że akurat nie ma na to ochoty, wtedy numery rejestracyjne taksówkarza, który właśnie z dziką prędkością wjechał w kałużę, sprowadzając na Twój jasny płaszcz tsunami lodowatego błota, giną bezpowrotnie w Twojej pamięci.
Tak, na swój hipokamp zawsze możesz liczyć. Na przykład w środku nocy, kiedy zamiast spać, Ty w głowie w kółko śpiewasz tą absolutnie głupią piosenkę, która za nic w świecie nie chce Cię opuścić. Tak, hipokampie, dobra robota. Spisałeś się. To teraz proszę, słuchaj siedemnasty raz “kokodżambo”, bo wydaje mi się, że polubiłeś.
Anatomia pamięci jest bardzo złożona. Obejmuje korę mózgową (zarówno starą jak i nową), ośrodki mózgowe oraz twór najważniejszy – odpowiedzialny za przetwarzanie i magazynowanie pamięci hipokamp.
Płat czołowy, płat skroniowy
Główne znaczenie dla naszej pamięci mają dwa płaty: czołowy (pamięć krótkotrwała, przetwarzanie informacji) oraz skroniowy (pamięć długotrwała, organizacja i magazynowanie informacji). Gdzieś w tym wszystkim umoszczony, niczym matka bez dzieci na wyjeździe do Mielna (no co, mogę sobie trochę pomarzyć) jest hipokamp, położony w starej części kory płata skroniowego. Jest połączony z całym układem limbicznym, a poprzez sklepienie i ciała suteczkowate – również z nową korą mózgową. Tkwi więc w samym środku tego układu, odpowiednio okablowany, jednym skinieniem swojej, wyimaginowanej przeze mnie ręki, decyduje o tym, czy dane wspomnienie utrwali się gdzieś w naszej korze mózgowej czy zniknie na zawsze – niczym taksówkarz za rogiem ulicy.
Najpiękniejsza (ale i najstraszniejsza) definicja pamięci jaką znalazłam, to “trwanie przeszłości w teraźniejszości”. To nasze prywatne archiwum, które możemy modulować, przebudowywać czy dorabiać nowe pokoje według naszych preferencji i aktualnych potrzeb.
Jednak to muzeum żyje własnym życiem, ma swoje dążenia i upodobania. Któregoś razu zawsze okazuje się, że ta sala z pięknymi malowidłami, do której uwielbialiście wracać w zimowe wieczory, zamienia się w schowek na miotły (wie o tym każdy, komu w końcu udało się wyleczyć złamane serce).