Hmm, czy aby na pewno krem w tej karpatce był świeży? Zastanawiam się czując, jak moje jelita odstawiają w brzuchu pradawny taniec przetrwania. Słyszę donośne burczenie i już wiem, że kapryśne bóstwa mojego układu pokarmowego nie przyjęły ciasta z zadowoleniem, a mnie zaraz dosięgnie powszechnie znana, pradawna Klątwa Niespodziewanej Defekacji W głowie rozbłyska mi czerwony neon “toaleta!” i dokładnie wiem gdzie mnie będzie można znaleźć oraz czym będę się zajmować przez następne pół godziny.
Kupa to nie taka prosta sprawa!
Ale to wcale nie jest takie proste i takie oczywiste jak tu opisałam! Być może trudno Ci to sobie teraz wyobrazić, bo masz za sobą tysiące tego typu wydarzeń, ale robienie kupy to naprawdę skomplikowany proces, w którym bierze udział wiele Twoich struktur. A zmysł węchu nie jest nawet w pierwszej piętnastce!
Proces defekacji jest sterowany z ośrodkowego układu nerwowego i współdziała podczas niego naprawdę wiele anatomicznych struktur. Można powiedzieć, że angażujesz się od stóp do głów, bo uruchamiasz się od kory mózgowej aż po skórę okolicy odbytu. Dno miednicy, tłocznia brzuszna, nerwy układu autonomicznego i somatycznego, a także mięśnie odpowiedzialne za pozycję kuczną. No i nerw wzrokowy, bo powszechnie wiadomo, że w toalecie czyta się najlepiej.
Przejdźmy sobie teraz przez ten proces, ale łagodnie: stojąc z boku. Nie zabiorę Cię dzisiaj (litościwie) do centrum wydarzeń, będziemy jedynie niemymi obserwatorami tych wszystkich stolcowych cudów. Jeżeli Ci się wydawało, że takowe nie istnieją, to poczekaj aż przeczytasz cały tekst.
Smętne resztki
Punkt pierwszy: smętne resztki nieudanego karpatkowego eksperymentu dostają się do bańki odbytnicy, a poprzez jej napełnienie rozciągają jej ścianę. Proces rozciągnięcia uruchamia Twoje mechanoreceptory, które wysyłają telegram do ośrodków sensorycznych w Twojej korze. Tam odbierane jest parcie na stolec, czyli krótki komunikat, że pora wziąć książkę, sprawdzić czy telefon jest naładowany i zawiadomić rodzinę, że znikacie na najbliższe 45 minut i proszę nie wystawiać listu gończego. Co mnie najbardziej zadziwiło, to informacja, że węchowe, wzrokowe oraz – uwaga – AKUSTYCZNE bodźce mogą Twoje parcie na jednoosobową konferencję za zamkniętymi drzwiami przyspieszyć lub opóźnić.
I teraz mam do Ciebie pytanie: jak myślisz, jakie bodźce dźwiękowe są w stanie przyspieszyć Twoją potrzebę samotnej wyprawy do łazienki? Czy na przykład puszczone niefrasobliwie w radio “Wind of change”, kiedy stoisz w korku? A może to świąteczne hity w wykonaniu Franka Sinatry sprawiają, że Twoje zwieracze kompletnie wariują? Naprawdę bardzo mnie ten temat zainteresował. W moim przypadku słyszane po raz siedemdziesiąty z rzędu “mama a dlaczego…” sprawia, że w trybie przyspieszonym muszę się udać do samotni, by posiedzieć tam w ciszy i bezruchu.
No dobrze, ale przez bodźce słuchowe zboczyliśmy z tematu. Bańka jest napełniona, karpatka się niecierpliwi. Ciśnienie śródodbytnicze rośnie, a sytuacja robi się coraz bardziej napięta. Najpierw rozluźnia się wewnętrzny zwieracz odbytu, a następnie – jeśli podejmiesz decyzję o wypuszczeniu karpatki z jej odbytniczych okowów – następuje rozluźnienie pętli łonowo-odbytniczej i zewnętrznego mięśnia zwieracza odbytu. To prowadzi do zniesienia kąta odbytowo-odbytniczego i – w konsekwencji – rozszerzenia się kanału odbytu. Karpatka właśnie ujrzała światło dzienne!
Rozpiszmy kupę na procesy
Teraz czas na moment kulminacyjny – niesamowity taniec synchroniczny wielu struktur, którego efektem ma być przyniesienie Ci ulgi i uwolnienie Cię z despotycznych rządów karpatki. Napinasz brzuch, mięśnie krocza unoszą się, następuje skurcz przepony oraz głośni (fakt, że podczas defekacji szpara Twojej głośni zamyka się na moment, osobiście uważam za oczko puszczone w naszą stronę przez naturę. Inaczej toalety byłyby pełne jęczących ludzi, a porodówka wypadałaby blado przy każdym przydrożnym tojtoju. A tak nie jest, między innymi właśnie dlatego.).
Przyjmujesz odpowiednią – kuczną – pozycję, żeby ułatwić sobie zadanie. Wydalanie stolca powoduje wyciśnięcie krwi z poduszek naczyniowych ciał jamistych odbytu. Masz ich całkiem sporo i na co dzień są mocno wypełnione krwią – jest to element zabezpieczający wszelkie karpatki, podstarzałe kefiry, sędziwe paszteciki i inne wyziewy, przed wydostaniem się na zewnątrz Twojego ciała. Napęczniałe ciała jamiste odbytu są jak rozłożony parasol, który uniemożliwia wydostanie się wszystkiego co ciekłe, stałe lub gazowe (nie jest to jednak jedyna struktura, która chroni Cię przed publicznym blamażem. Tak jak mówiłam – jest to mechanizm skomplikowany i wieloczęściowy).
Wyjątkowy pas Twojej skóry
Ale to wcale nie koniec przygody! Masz jeszcze trochę czasu, żeby siedząc na toalecie doczytać do końca rozdziału. Po tym, jak aparat zwieraczowy puszcza już Twój stolec wolno, wchodzi on w kontakt z bardzo wrażliwym pasem skórnym, a Ty świadomie odbierasz wszystkie niezbędne informacje na jego temat: objętość, konsystencja, ułożenie. Czy było szybko i bezboleśnie, czy będzie trzeba rozpakować kolejną rolkę papieru toaletowego. To jest ten moment, w którym Ty oraz Twoje ciało podejmujecie dojrzałą, jednogłośną decyzję: kończymy zabawę czy próbujemy coś tu jeszcze wyegzekwować? Jeżeli czujesz, że to już koniec i karpatka na zawsze opuściła Twój organizm, następuje skurcz całego aparatu zwieraczowego oraz napełnienie krwią ciała jamistego odbytu (czyli otwarcie parasola).
Teraz czas na higienę i ewentualnie wietrzenie. I skoro karpatka Ci nie służy, to już z czystym sumieniem (i odbytnicą), możesz zacząć rozglądać się za jakimś serniczkiem.